ciężki dym w plenerze

Ślub plenerowy, czyli o weselu, które zwaliło mnie z nóg

Dosłownie i w przenośni… Bo musisz wiedzieć, że ślub plenerowy nie zorganizuje się sam i nie jest to bułka z nutellą, a ciężka orka na ugorze… Zatem:

Trochę tekstu, tytułem wstępu…

Małgosię i Mikołaja poznałam przypadkiem. Przecudowni ludzie. Ciepli, bez kija w tyłku. Przesympatyczni i empatyczni. Najlepsze jest to, że Oni wcale nie szukali wedding plannera. To wyszło przypadkiem. I to był ten jeden przypadek, kiedy ofertę współpracy przygotowałam w ciemno…

Nie. Oszukuję… Jest jeszcze jeden taki przypadek, ale ten ślub się jeszcze nie odbył, więc nie będę o nim pisać.

Więc…

Małgosia i Mikołaj mieli zarezerwowany lokal pod Warszawą, w którym chcieli zorganizować ślub w plenerze i wesele dla swoich prawie 100 gości. Byli też na etapie ofertowania dekoracji. Poza pomysłem – nie było nic więcej.

Jak się w to wkręciłam?

Emilka (dekoratorka, która wyceniała koncepcję) zadzwoniła do mnie po małą pomoc – mówi: „ale szykuje się fajny koncept – ogarnęłabyś wizję i kilka rzeczy?”

A jak opowiedziała mi, że to ma być ślub w plenerze – rodem z Sagi Zmierzch i że Młodzi to artyści totalni – wiedziałam, że muszę to zrobić!

Pojechałam na spotkanie z ofertą współpracy, przygotowaną na rybkę – znałam datę, mniej więcej wiedziałam, do czego będę potrzebna. Mniej więcej wiedziałam, ile czasu zajmie mi zorganizowanie tego ślubu, mniej więcej wiedziałam, jaki jest budżet i mniej więcej wiedziałam, że to mi się finansowo skalkuluje…

Czy tyle „mniej więcej” to nie za dużo niewiadomych? Of kors, że za dużo, ale czasem człowiek musi – inaczej się udusi…

AHOJ przygodo!

Wiesz, co było mega zaskakujące i zbudowało moją samoocenę? Po spotkaniu i zostawieniu oferty – Małgosia w godzinę zdecydowała o zatrudnieniu mnie!

W międzyczasie musieliśmy zmienić miejsce, bo w tym pierwotnym nie mogliśmy zrobić, tego, na czym nam zależało. Druga lokalizacja okazała się porażką (dzięki, albo przez właścicieli), trzecie było strzałem w dziesiątkę.

I tak wyglądał początek cudownej, stresującej, wycieńczającej i radosnej przygody z organizacją ślubu plenerowego i wesela dla (jak się potem okazało) znanych postaci polskiego światka muzyki młodego pokolenia.

Jak się dać zaskoczyć i ze zdziwieniem odkryć, że PM to gwiazdy znane przez Twoje dzieci?

Czy ja mówiłam już, że stara jestem? Słucham starych piosenek, śmieszą mnie rzeczy, które dla młodych są żenujące i nie ogarniam nowych technologii.

Więc, jak wyszło, że Mikołaj jest producentem muzycznym pewnego znanego gościa od rapu i reklamy mc donalda – to moje młode, mało nie wyszły ze skóry i dopytywały tylko, czy zgarnę im na ślubie plik autografów ;). A ja stałam z gębą rozdziawioną… I wtedy, po raz pierwszy, przestraszyłam się tego zlecenia. Głosik z tyłu głowy szeptał zawzięcie: „nigdy jeszcze nie pracowałaś z gwiazdami, a co będzie jeśli nie podołasz?” A potem drugi głosik tupnął: ” weź się, babo, ogarnij – klient, jak klient – przecież są mili”.

Ślub plenerowy rodem z Sagi Zmierzch

Małgosia chciała, jak ze Zmierzchu, Mikołaj zgadzał się i płacił. My szalałyśmy z konceptem. Tysiące kwiatów wisterii tworzyły baldachim nad gośćmi podczas ceremonii. W namiocie (na stołach gości i sole prezydialnym) pojawiły się mech i trawa z rolki, które razem z omszałymi świecznikami i kompozycjami kwiatowymi, transferowały nam las do wnętrza. Fajnym elementem były zielone kieliszki, z grubego szkła i rattanowe podkładki.

Mała dygresja: nie wiem, jak Ty, ale ja jestem zwolennikiem jedzenia w bufetach. Zresztą, przy tak obfitych dekoracjach – nawet przez myśl nam nie przeszło, żeby próbować stawiać przystawki w stołach… Finalnie goście byli bardzo zadowoleni.

Ale wracając do tematu – dlaczego to wesele zwaliło mnie z nóg?

Bo odbywało się w najbardziej upalny weekend sierpnia. Temperatura sięgała 37 stopni, a słońce w zenicie nie pomagało. Natomiast Małgosia i Mikołaj byli tacy uroczy i mieli w sobie tyle luzu, że sami do mnie przyszli i stwierdzili: poczekajmy jeszcze parę minut z tym ślubem.

Ślub plenerowy opóźniliśmy o dobre 45 minut, bo świadek się spóźniał. Potem jeszcze chwilę, bo tekst, który miał czytać przyjaciel M&M, nie dotarł na czas. Gdyby to był ślub cywilny – urzędnik już dawno pojechałby do domu… A my ocknęlibyśmy się z ręką w nocniku… Na szczęście to ceremonia humanistyczna i Młodzi sami mogli decydować, kiedy się zacznie. A że upał, to i pośpiechu nie było.

Ale…

Tak wzruszającej ceremonii nie widziałam jeszcze nigdy w moim zawodowym życiu. Naprawdę! Miałam ciarki i łzy w oczach…

Potem leniwe życzenia, leżaki i chill przed serwowanym obiadem. Partyjka badmingtona. Czas płynął inaczej, niż na wszystkich weselach. Ja zwykle pilnuje zegarka i poganiam, żeby się ze wszystkim wyrobić. Tu Młodzi zdecydowali, że mamy dać gościom przestrzeń i luz. I, paradoksalnie, to była dla mnie bardziej stresująca akcja, niż bieganie z zegarkiem…

Muzykę puszczali sami, zdjęcia robił znajomy, film – kolega. To wszystko, dawało gościom ten rodzaj komfortu, którego nie zaznaliby przy „obcych” usługodawcach, czyhających na autografy czy zdjęcia na pomponik.

A ja, przypadkiem, zrobiłam wesele dla gwiazd. Nawet nie do końca o tym wiedząc… Taka to ze mnie influencerka…

Podsumowując:

Ogromnie się cieszę, że znalazłam się w dobrym miejscu i czasie. Niesamowite, że M&M chcieli ślub plenerowy w takim stylu. Radością napawa mnie fakt, że intuicja dobrze podpowiedziała mi, czego Małgosia i Mikołaj potrzebowali, skoro nawet o tym nie wiedzieli. Fajnie mieć wokół siebie przecudownych usługodawców, którzy wkręcają mnie czasem w swoje projekty.

W sumie to dałabym się przeczołgać raz jeszcze – w upale czy deszczu, z euforią i radością w oczach.

A tak najbardziej w sumie, to nawet nie wiem, po co pisałam ten tekst. Chyba, żeby się pochwalić 🙂

Chcesz zobaczyć więcej zdjęć z tego ślubu? Zerknij tutaj i koniecznie daj znać, co myślisz o tej realizacji!

20220225-DI7A7989

Chcę zatrudnić wedding plannera

Chcę zatrudnić wedding plannera, ale jak to zrobić?

Ile to kosztuje?

Jakie są warunki współpracy?

Co dostaję w zamian za wynagrodzenie?

Dostaję wiele wiadomości o podobnym zabarwieniu.

Jak zacząć współpracę, na co zwrócić uwagę, ile to kosztuje i jak wygląda zatrudnienie osoby do zaplanowania ślubu? W końcu to nie kajzerka, że wchodzisz do sklepu i masz…

Oferta współpracy od wedding plannera

Pierwszą i kluczową kwestią jest fakt, że nie ma jednej i słusznej oferty. Fotograf ślubny, filmowiec czy DJ, mają łatwiej! Ich oferty są raczej standardowe, zawierają podstawowe informacje o tym, czym i jak się zajmują, wycinek portfolio i cenę. Wysłanie takiej oferty to 2 sekundy.

W mojej branży jest nieco (ale tylko ciut) ciężej. W większości agencji ślubnych oferty szyte są na miarę, bo nie ma dwóch identycznych uroczystości, dwóch identycznych Par Młodych, dwóch identycznych pomysłów na ślub. I tak, jak nie ma dwóch podobnych ślubów / przyjęć, tak też nie ma dwóch takich samych ofert. Różnią się ilością obowiązków, odległością, trudnością organizacyjną, ilością gości, strukturą gości, oczekiwaniami, atrakcjami etc.

Dlatego suche pytanie: „proszę o ofertę” jest dla mnie najgorszą z możliwych do otrzymania wiadomości mailowych. Bo nie chcę być niegrzeczna, ale nie umiem odpowiedzieć wprost. Głupie: „to zależy” brzmi beznadziejnie i nieprofesjonalnie…

Zwykle odpowiadam wtedy, że przepraszam, ale nie umiem zrobić oferty. Potrzebuję więcej szczegółów, przecież nieuczciwym by było, gdybym na tak zadane pytanie, wypaliła: 100 tysięcy i zrobię! Pytam, drążę, zamęczam Was o szczegóły – wszystko po to, abyście czuli, że serio chcę zrobić najlepszą ofertę ever. Zawsze chcę!

BTW nieskromnie przyznam, że jestem mistrzem w pisaniu ofert… Storytelling na poziomie master 😉

Co zatem zrobić, aby skutecznie otrzymać ofertę i zatrudnić wedding plannera?

Dać się zaprosić na kawę i / lub ciastko i / lub pogaduchy na żywo.

Spotkać się na zoom, google meet czy złapać na chwilę przez telefon.

Opowiedzieć nieco (no dobra, nieco więcej) o sobie, swoich zainteresowaniach, swojej historii i swoich weselnych planach. Mnie interesuje nawet to, jak się poznaliście! Kiedyś wyjaśnię, po co mi takie dane 🙂

Kluczowymi informacjami są: data, miejsce i rodzaj ceremonii, miejsce przyjęcia (choć przybliżone – miasto, województwo), ilość gości oraz to, jak sobie wyobrażacie swój ślub – bo, jestem pewna, że jakieś wyobrażenie o tym dniu macie 🙂

Są firmy, które pytają o budżet (i na tej podstawie wyceniają usługę) i wiele innych (mniej lub bardziej szczegółowych) informacji. Dla mnie budżet, jaki przeznaczacie na swoją uroczystość, nie jest istotny. Dla mnie jest istotne, jak się będziemy dogadywać, ile nakładu pracy włożę w ten projekt, ile kilometrów przemierzę, czy będę musiała zatrudnić drugą osobę do pomocy i ile nocy nie prześpię.

Czas na małe wnioski:

Wniosek pierwszy: im więcej opowiecie o swoich planach, tym lepszą ofertę przygotuję. Spersonalizowaną, idealną odpowiedź na Wasze potrzeby.

Wniosek drugi: nie bójcie się mówić, nie wykorzystam Waszych danych w niecnych celach 🙂

Wysłanie zapytania, spotkanie na kawie czy chwila pogawędki oraz otrzymanie, na podstawie uzyskanych danych, oferty, do niczego Cię nie zobowiązuje. Nie musisz podpisywać od razu umowy, deklarować wpłat czy wiązać się ze mną na lata. Masz czas na spotkania z konkurencyjnymi agencjami, na porównanie ofert, a także możesz się, najzwyczajniej w świecie, rozmyślić! Wierzę jednak i zawsze mocno trzymam kciuki, za to, że wrócisz!

Zatrudnienie wedding plannera jest banalnie proste. Znajdź odpowiednią osobę i zapłać jej wynagrodzenie :) Ale najpierw poczytaj, jak znaleźć odpowiednią osobę i o co ją zapytać!
jak zatrudnić wedding plannera, który będzie Twoją prawą ręką?

Czym się zajmuje wedding planner?

O tym, czym się zajmuje możesz przekonać się na tym filmie. Produkcja ta powstała podczas jednej z prawdziwych, weselnych realizacji. To było na początku lipca 2022 i ta realizacja skradła moje serce od samego początku (ale o tym kiedy indziej).

Od razu powiem: film nie jest kompletny.

Co to znaczy?

Ten film jest małym wycinkiem tego, co robię w pracy i w dodatku urywa się w połowie (nie dlatego, że byliśmy pijani i mieliśmy zaniki pamięci!). Nie ma na nim miesięcy siedzenia przed komputerem, tysiąca ustaleń telefonicznych i mailowych, setek przejechanych kilometrów (bo to nuda…). Jest dzień kulminacyjny – od samiutkiego poranka. Dzień ślubu i wesela…

Zapytasz: dlaczego zatem urywa się w połowie?

Proste: przez wzgląd na Parę Młodą (która wspaniałomyślnie zezwoliła mi na nagrania) i ich Gości. Szanując ich prywatność i komfort – zakończyliśmy film, zanim na dobre zaczęła się zabawa 🙂

Czy to właściwe ze względu na promocję w social mediach? Pewnie nie.

Czy etyczne? Ja jestem zdania, że to jedyne i słuszne podejście.

Nie jestem typkiem, który ma parcie na szkło i cały czas nagrywa relacje i robi zdjęcia na Waszych przyjęciach. Takie ze mnie dinozaur internetów…

Ostatni punkt: czym nie zajmuje się wedding planner i jak znaleźć TEGO odpowiedniego?

Odpowiedź na pierwszą część pytania, jest już po części wyjaśniona w jednym z moich poprzednich wpisów a trącona humorystycznie w innym.

W kwestii drugiej… No cóż… Pytaj, pytaj, pytaj. Szukaj na forach, rozpytuj znajomych, sprawdź media społecznościowe i strony www, porównaj realizacje.

Dowiedz się czy macie podobne poczucie humoru, poglądy, temperament.

Pamiętaj, że z tym człowiekiem będziesz często rozmawiać, spotykać się, śmiać i żartować do rozpuku a czasem nawet kłócić i ścierać… Będziecie pracować ze sobą kilka / kilkanaście miesięcy. Nie możecie do siebie nie pasować!

Musisz tej osobie ufać… Ale musisz też czuć, że jest dla Ciebie oparciem, a nie ciężarem…

Mam nadzieję, że rozświetliłam nieco zaciepmnine zakamarki związane z ofertowaniem i współpracą z wedding plannerem.

Mam nadzieję, że to, co napisałam wyżej, ma sens…

Upały, które nawiedzają nasz kraj ostatnio, czasem powodują mętlik w głowie i trudności z przelaniem myśli na papier 🙂

Trzymam mocno kciuki za Twoje wybory. Może to właśnie ze mną poczujesz dobry vibe i zrobimy wspólnie Twoją uroczystość?

POWODZENIA!

plan usadzenia gości weselnych

Plan usadzenia gości weselnych

Plan usadzenia gości weselnych jest z pozoru prostą rzeczą. Planujesz sobie na kartce, kto z kim usiądzie przy stole. Zgłębiwszy jednak temat, zdajesz sobie sprawę, że zaraz osiwiejesz. Ten nie lubi tego, tamten tamtego.

Istny armagedon…

Na tym etapie współpracy nie jestem zbyt pomocna. Przecież nie znam Twojej rodziny, ani znajomych, pozwolę więc sobie zostawić to na Twojej głowie, ufając, że się w tym odnajdziesz.

Załóżmy, że wiesz już kto z kim i dlaczego. Masz to nawet rozpisane na kartce. Goście potwierdzeni. Teraz trzeba to ubrać w zgrabny projekt graficzny! Czytelny dla wszystkich. Jasny i zrozumiały.

Tylko proszę nie wiejmy nudą! 😉

7 odjechanych pomysłów na plan usadzenia gości

Nie byłabym sobą, gdybym zaproponowała Tobie karteczki ze spisem gości, przyklejone do lustra, stojącego na sztaludze. Przecież tak robi niemal każdy, więc ja muszę nieco pod prąd…

Jeśli uwielbiasz „Grę o tron” lub „Władcę Pierścieni” oraz całe Twoje przyjęcie będzie się kręcić wokół jednego z tych motywów. A jeśli jesteś pisarzem i nie ma dla Ciebie nic fajniejszego niż zapach taśmy i kalki w mechanicznej maszynie do pisania – to ja nie wyobrażam sobie nudnego planu gości na twoim weselu 🙂

Na moim profilu na pinterest stworzyłam tablicę z najbardziej odjechanymi pomysłami na plan usadzenia gości weselnych. Pomysłami, które (marzę o tym) chciałabym kiedyś wykorzystać podczas planowanych przeze mnie przyjęć. Jestem przekonana, że przez takie właśnie inspiracyjne wpisy, trafiam na Pary, którym ten klimat będzie odpowiadał! Wiem co mówię, bo w lipcu szykuje się absolutna petarda!

Oto moje typy na table plan:

  1. Stara maszyna do pisania z lekko wyciągniętą kartką. Ten pomysł sprawdzi się jedynie przy małych przyjęciach, bo kartka ma ograniczoną „pojemność” ;). Należy jednak pamiętać, aby tekst nie wyszedł jednak z tej maszyny, bo będzie mało czytelny – zwłaszcza z daleka. Ten pomysł wymaga maszynowego fontu, jednak w nieco oszukanej formie – czyt. drukarnia da radę 🙂
  2. Każdy stół to inna pękata butelka z brązowego szkła. Na butelkach, wypisane białą farbą nazwiska gości. Naczynia muszą być duże i pękate, a ustawione na drewnianych skrzyniach, w otoczeniu zieleniny, doskonale się wpiszą w klimat boho / rustykalny / slow wedding. Dlatego, na stole proponuję ustawić identyczną butelkę zamiast numeru – coś, jak gra w memory – dopasuj dwa identyczne elementy 😉
  3. Mapa świata, albo wielki globus. Listę gości przypisaną do danego stolika można przypiąć pinezką do miejsca, które coś dla Was znaczy: „Rzym – pierwsza randka”, „Pcim Dolny – pierwszy pocałunek”. A stolik nazwać od tego miejsca – urocze, nie?
  4. Teraz gratka dla miłośników „Gry o tron”, „Władcy Pierścieni” czy innego kultowego dzieła kinematografii. Mapa Westeros lub Middle Earth etc! Każdy stół mógłby nosić miano od zacnego rodu, który reprezentuje. To wszystko powinno być wydrukowane na stylizowanym starym papierze, żadna inna forma się nie sprawdzi przy takim projekcie.
  5. Mapa nieba z rozrysowanymi konstelacjami gwiazd, które dadzą nazwy stołom, a pod nimi drobnym drukiem nazwiska gości. Romantycznie – prawda?
  6. Klimat rustykalny i boho są nadal w natarciu stąd moja propozycja: napiszmy (w zasadzie wypalmy) nazwiska gości, na starych deskach do krojenia. Dlatego, im będą większe i bardziej „zużyte” będą – tym lepszy efekt!
  7. A jak przywitają swoich gości miłośnicy starego dobrego rocka? Ano płytoteką, a jakże! Spotykana w internecie w różnych formach, jedną z propozycji miałam okazję przetestować na żywo – koniecznie zerknij na stare winyle.
Inspiracje z pinterest:

Jak nie przekombinować?

Każdy pomysł znajdzie swojego amatora (gorąco w to wierzę i trzymam kciuki). Jednak każda tak szalona idea, wymaga dogłębnego przemyślenia: co, gdzie, z czym i dlaczego.

Planując wesele w konwencji glamour – nijak nie dopasujesz do niego planu usadzenia gości rodem z Westeros – choćbyś był / była największym fanem…

Dlaczego? Bo ważna jest spójność.

Was z pomysłem, pomysłu z konceptem dekoracyjnym, sali z Wami, Was ze strojami, itd, itd… Od tego właśnie jestem ja. Przypilnuję, doradzę, podpowiem. Jeśli będzie beznadziejnie – delikatnie dam znać, aby wycofać się z realizacji tej wizji.

Daj znać w komentarzu, jakie masz inne pomysły, a ja obiecuję, że do tematu jeszcze wrócę… Kołaczą mi się po głowie kaski motocyklowe i inne gadżety 🙂

disco-42

7 kroków do pięknej katastrofy

Idealne wesele? Podpowiem, jak je zepsuć!

Jak zrujnować swoje wesele w 7 krokach? Kilka sarkastycznych podpowiedzi w kwestii planowania wesela 😉

Wielu z nas marzy o tym, aby dzień jego ślubu i przyjęcia określało zdanie „to było idealne wesele”, wypowiadane przez wszystkich gości.

Kobiety o nim śnią, rozmawiają, planują, czytają. Faceci są bardziej skryci, ale nie znaczy, że nie mają planu i wyobrażenia o dniu, w którym poślubią ukochaną.

Z natury jestem przewrotna i sarkastyczna, więc nie podam na tacy przepisu na wesele bez skazy. Raczej podpowiem, jak je dokumentnie zepsuć, a Ty – drogi czytelniku – wyciągnij wnioski i albo podążaj za wskazówkami, albo zrób totalnie na przekór 🙂

Prosty przepis na piękną katastrofę? Proszę bardzo:

PO PIERWSZE: pozwól podejmować decyzje wszystkim wokół. Niech rodzice, wspólnie z teściami, wybiorą Wam miejsce na wesele oraz zdecydują o rodzaju ceremonii. To niezwykle ważne, abyście tej decyzji nie podejmowali samodzielnie. Dlaczego? Bo się nie znacie na tym. Mało wiecie o świecie, niezbyt dużo w życiu widzieliście, nie macie doświadczenia. Wasi rodzice – co innego! Mieli już swój ślub, który był największym wydarzeniem ich życia, codziennie przeglądają internety i znają najnowsze trendy, znają Was najlepiej na świecie i wiedzą, co jest dla Was dobre!

PO DRUGIE: nigdy, przenigdy, nie pozwólcie sobie na wybór menu. Te wszystkie wymyślne i nowoczesne potrawy absolutnie nie pasują do wesela! Tradycyjny schabowy jest tym, czego potrzebujecie. A że goście nie jedzą mięsa? Fanaberia, schabszczaka wciągną!

PO TRZECIE: zaproście cała rodzinę. Mówiąc całą, mam na myśli również ciocię Gienię z wujkiem Wackiem, których nigdy nie widzieliście na oczy, ale przecież to rodzina! Pamiętajcie też, że ciocia nie będzie się czuła komfortowo nikogo nie znając! Jej dzieci z rodzinami osłodzą nieco uczestniczenie w przyjęciu.

PO CZWARTE: atrakcje! Któż z nas nie marzy o białych gołębiach ulatujących w niebo na znak Waszej miłości!? To, że potem giną w męczarniach – któż by się tym przejmował – liczy się efekt! Dodajcie koniecznie całe wielkie pudło balonów z helem – super będzie!

Potrzebujesz jeszcze więcej przykładów? Proszę:

PO PIĄTE: na przymiarki sukni i garnituru weźcie mnóstwo osób. Rodzinę i znajomych – przecież im więcej osób, tym łatwiej będzie coś wybrać, bo każdy wtrąci swoje zdanie. A, wiadomo, „obiektywne” spojrzenie jest niebywale ważne. I absolutnie nie wybierajcie sukni czy garnituru, który Wam wpadł w oko! Bo będzie niewygodny, niestylowy, niemodny. Nie będzie też pasował, bo prawdopodobnie spodoba się Wam coś, co nie przystoi na ślub i wesele: odkryte plecy w sukni, wzorzysty krawat…

PO SZÓSTE: pamiętajcie o wszystkich przesądach. Czarne koty, podwiązki, coś pożyczonego, ślub w miesiącu z R, żadnych pereł i takie tam. Jeśli chcecie żyć długo i szczęśliwie – to naprawdę istotne rzeczy.

PO SIÓDME: żartowałam w każdym z punktów powyżej. Takie sarkastyczne spojrzenie na świat jest moją domeną i ten wpis traktujcie, proszę, jako przewrotny poradnik, który ma za zadanie uświadomić Wam, że to Wasz dzień i macie prawo (oraz obowiązek) zaplanować go i spędzić tak, jak chcecie.

A ja trzymam za to kciukasy, aż mi bieleją kostki!

Wiesz, już jak zepsuć idealne wesele – tylko od Ciebie zależy, co zrobisz z tą wiedzą 😉

Polecam nieustannie moje miejsca w sieci:

instagram i facebook – poznaj mnie bliżej!

A tu słowo o tym, czym się zajmuję i do czego mogę się przydać:

KAMAWeddings20220225-0168

Kim jest wedding planner i dlaczego zabiera radość z przygotowań do ślubu?

Kim jest wedding planner? Co robi, a czego nie robi?

Dlaczego nie każdemu odpowiada jego pomoc?

Są dwa obozy:

  1. zatrudnij wedding plannera
  2. zrób to sama

Każdy ma swoje racje. Poczytaj, co do powiedzenia w tej kwestii mam ja 🙂

Obalamy mity o zawodzie wedding plannera!

Wokół zawodu konsultanta ślubnego (ang. Wedding planner) narosło wiele mitów: 

  • zabiera radość z planowania ślubu, 
  • usługa jest droga, 
  • zorganizuje Twoją uroczystość po swojemu i nie tak, jak Ty sobie wymarzyłaś,
  • nie potrzebujesz wedding plannera, skoro miejsce, w którym planujesz przyjęcie „daje” swojego w gratisie
  • usługodawcy poleceni przez wedding plannera mają wyższe ceny, niż standardowo na rynku
  • konsultant ślubny rekomenduje tylko takich usługodawców, od których otrzymuje prowizję
  • ilość zleceń, nad którymi pracuje, powoduje, że nie ma czasu dla każdej Pary Młodej

Mam wrażenie, niestety, że najwięcej o naszej pracy wiedzą Pary, które nie korzystają z naszych usług. To tak jakby powiedzieć, że nie potrzebujemy piekarza, bo znajdziemy w internecie przepis i taniej upieczemy bułki, zamiast płacić za nie po 0,80 zł sztuka. Można i tak, ale czy zamiast piec bułki i mieć stres czy urosną i będą smakowały, nie lepiej spędzić czas z dziećmi na rysowaniu lub grze w piłkę?

Zawód piekarza jest doskonale znany. 

kim jest wedding planner?
Fotograf, ja i DJ – #team #wesele

Ale kim jest wedding planner i czym się zajmuje?

Na swoim instagramie porównałam zawód konsultanta ślubnego do architekta / projektanta wnętrz (jeśli myślisz, że nazwa mojej agencji to przypadek – jesteś w grubym błędzie 🙂 ).

To, że interesujesz się wystrojem wnętrz, że przeglądasz branżowe magazyny i śledzisz najnowsze wnętrzarskie trendy nie czyni z Ciebie jeszcze specjalisty w tej dziedzinie. Możesz mieć idealne wyobrażenie o wystroju, a finalnie zagubić się i nie wiedzieć, w którą stronę pójść. I wtedy wkracza architekt wnętrz. Podpowiada, które rozwiązanie jest najlepsze do łazienki, które do salonu, czy ten mebel i ta faktura będą ze sobą grały, czy raczej nie. Czy jego pomoc powoduje, że źle będzie się Tobie mieszkało w nowym miejscu?

Analogicznie do mojej profesji – śledzisz trendy ślubne, masz wyobrażenie, jakie kwiaty i jaką suknię chciałabyś mieć w TYM DNIU, wiesz, że lubisz kolor różowy i sielski klimat – ale czy te wszystkie inspiracje można połączyć w spójną całość? Jestem właśnie od tego, aby pomóc w stworzeniu idealnej i spójnej koncepcji ze wszystkich zajawek zbieranych przez Ciebie latami.

Wskazanie najlepszych rozwiązań, ewentualnych komplikacji, negocjowanie umów, polecenie najlepszych usługodawców przy uwzględnieniu założeń budżetowych, dopilnowanie logistyki i technicznej strony przedsięwzięcia pt „ślub i wesele”, oraz zapewnienie Wam mentalnego wsparcia w okresie przygotowań – to są moje obowiązki i wykonuję je z wielką radością, bo znam się na swojej robocie lepiej, niż na pieczeniu bułek 🙂

Komu konsultant ślubny może być potrzebny?

Każdemu, kto wie ile kosztuje czas.

Precyzyjna wycena czasu jest niemożliwa, bo dla każdego jest to inna wartość. Wyobraź sobie zatem sytuację w której masz do podpisania kontrakt opiewający na wielkie sumy, a nie masz czasu przysiąść i spokojnie się przygotować do spotkania, bo właśnie ślęczysz wyszukując miejsce na wymarzone przyjęcie weselne i porównujesz oferty nie bardzo nawet wiedząc, jakie składowe przyjąć do porównania…

Śmiem twierdzić, ze mniej kosztowałoby Cię zatrudnienie konsultanta ślubnego i dopięcie owego kontraktu, niż odwrotnie…

Takich spraw (do dopięcia przed ślubem) są setki. Nie oszukuję! Fotograf, florysta, filmowcy, przesłuchania zespołu, przymiarki, makijażystki, degustacje i inne. Moim zadaniem jest tak poukładać logistykę, aby te wszystkie spotkania odbyły się w dogodnym dla Ciebie terminie i nie kolidowały z kontraktami czy służbowymi wyjazdami.

Znasz zapewne historie gdzie wesele (mimo wielomiesięcznych przygotowań) było klapą. Fora internetowe aż huczą od tego typu opowieści. Wszystkie one mają wspólny mianownik – ktoś, czegoś, kiedyś nie dopatrzył / porównał / dopilnował. Z braku czasu, wiedzy, z pośpiechu, ze zbytniego zaufania do innych. Zadaniem wedding plannera jest uchronić Ciebie przed takimi wpadkami. 

Czy prawdą jest, że, jeśli mnie zatrudnisz, nie będziesz mieć żadnego wpływu na przygotowania do swojego ślubu i wesela?

Chyba mało jest stwierdzeń, które wyprowadzają mnie z równowagi. 

A, że niby, jak możesz nie mieć wpływu na organizację swojej uroczystości? Siłą zmuszę Cię do podpisania umowy i zapłaty za usługę, której nie chcesz? No proszę Cię…

Będziemy dużo rozmawiać, pewnie wymieniać miliony maili i sms, poznam dobrze Twoje oczekiwania i zaproponuję najlepsze rozwiązania, takie, które przeskoczą Twoje wyobrażenie, a nie zrujnują budżetu. Realnie określimy możliwości finansowe i priorytety. Jednak finalnie – to TY będziesz podejmować decyzję, czy to się Tobie podoba czy nie 🙂

koordynacja dnia slubu
Paulina i Adrian, Lipowe Siedlisko

Czy to prawda, że zrobię Twoje wesele po swojemu?

Kolejna bzdura. Zrobię je po Twojemu i dla Ciebie. Przy zakładaniu firmy, przyjęłam, że Architekci Przyjęć nie będą robić uroczystości od szablonu. Zawsze szukam elementu personalizacji. Czegoś Waszego i mocno indywidualnego. Hobby, motyw pierwszego spotkania, ulubiona książka czy film. A nawet – miłość do parowozów! Dostosowuję się rytmem pracy do Waszego czasu, który możecie poświęcić na rozmowy i podejmowanie decyzji – nawet jeśli spotykamy się późno wieczorem lub w niedzielę. Ze wszystkiego da się zrobić motyw przyjęcia i w żadnym przypadku nie da się powiedzieć, że robię po swojemu.

Czy to prawda, że wedding planner zarabia krocie? Ile właściwie zarabia wedding planner?

Nie oszukam, jeśli powiem, że między 500 zł a 30.000 zł.

Spory rozrzut, ale wynika on z wielu czynników:

  • zakres obowiązków (pojedyncze konsultacje, częściowa organizacja uroczystości, koordynacja dnia ślubu i wesela, stworzenie harmonogramu przygotowań czy kosztorysu, czy kompleksowa organizacja).
  • miejsca, w którym planujecie powiedzieć sobie „TAK” – wiadomo, że trudniejsza logistycznie jest organizacja poza granicami kraju, więc i koszt jest większy.
  • doświadczenia i portfolio agencji – im dłużej na rynku, im więcej zorganizowanych uroczystości, tym wyższa stawka. Nowe i mniej doświadczone agencje mają nieco niższe stawki.
Za co płacisz?
  • za znajomość najnowszych trendów
  • za czuwanie nad budżetem
  • za polecania najlepszych usługodawców
  • za negocjowanie umów
  • za proponowanie i podsuwanie najlepszych i sprawdzonych rozwiązań
  • za bycie psychologiem, motywatorem i rozjemcą w jednym
  • za przekopywanie internetu w poszukiwaniu inspiracji
  • za żmudne porównywanie ofert, robienie zestawień, tabelek i podliczeń
  • za ustalania wszystkiego ze wszystkimi i spięcie tego zgrabną haftką
  • za pomoc i zrozumienie
  • za niezliczone podróże w znane i nieznane
Podsumowując:
Czy praca konsultanta ślubnego naprawdę może zabrać Tobie radość z przygotowań do ślubu i wesela?